Shared posts

03 Jun 23:35

Burning Pollen

by xkcd

Burning Pollen

What if you were to somehow ignite the pollen that floats around in the air in spring? Other than being a really bad idea, what effect would it have?

Jessica Thornburg

The first thing we have to figure out is whether pollen is flammable. Some questions are best answered through academic research, but some questions can be answered much more quickly with a Youtube search. The answer is yes; pollen is extremely flammable.

(Note: Before we go any further, I want to point out that much of the US is under extreme drought, fire season is underway, and wildfires—90% of them caused by humans—kill firefighters every year. Please don't try to set pollen on fire.)

Now, back to the question.

What is fire, anyway?

Lots of materials oxidize when exposed to air. Bananas go bad, copper turns green, iron rusts. Fire is another kind of oxidation reaction. (In other words, our cars are always oxidizing; we just try to keep it from happening suddenly.)

Reactions like oxidation often go faster when the fuel has more surface area.[1]This is part of what's behind the Diet Coke and Mentos effect, although the actual details are a bit more boring complicated. The more pieces you break something up into, the more surface area it has, which means that dust has a lot of surface area. Dusts can be very flammable; even normally non-flammable things like candy, milk, and iron[2]Candy, Milk, and Iron was my unsuccessful self-published follow-up to Jared Diamond's Guns, Germs, and Steel. can—when converted to powder form—combust violently in a dust explosion. Pollen can explode, too; all those Youtube videos of burning pollen show miniature dust explosions.

When it burns, it releases energy, which brings us back to Jessica's question: What if all the pollen in the air suddenly (somehow) caught fire?

As anyone with seasonal allergies will tell you, pollen is everywhere. As anyone with seasonal allergies and giant stilts will tell you, high concentrations of pollen extend upward hundreds of meters above the ground.[3]This Spanish study found pollen concentrations increased with altitude up to 600 meters. This follow-up, by a group of high school rocket enthusiasts in Madison, found that pollen increased for the the first few hundred meters, then dropped off dramatically at even higher altitudes. (Also, their rocket sampled pollen by deploying two pollen collectors dubbed—adorably—"bees".)

When pollen is burned, it releases energy. One gram of pollen releases 15 to 28 kilojoules of energy when burned, which means a handful of pollen contains roughly the same number of calories as a hamburger.

A grain of pollen weighs on the order of 10-9 grams. In areas with a high pollen count, every cubic meter of air can hold thousands of grains of tree pollen. Fortunately for Jessica's scenario, this means that—when burned—the pollen floating in the air won't have much effect at all. It would raise the air temperature by a fraction of a degree—nothing more.[4]Although it would definitely come as a nasty surprise to any bees carrying it.

The reason the pollen explosion is so mild is that the pollen is so finely spread out. What if we collected it together?

If you took all the pollen from the air across the United States, put it in a gigantic pile, and ignited it all at once, it would rapidly release on the order of 1013 joules of energy. That's about the yield of a very small nuclear weapon.

So look at it this way: Seasonal allergies may be bad, but they could be a lot worse.

29 May 19:32

Trashhh! Surrealistyczny polski musical o zakochanych… śmietnikach

by Polas

plakat_mNiedawno Grzegorz Fortuna pisał wam o wypowiedzi Macieja Ślecickiego – współzałożyciela Warszawskiej Szkoły Filmowej – który powiedział, że swoim studentom radzi robić filmy o sobie i swoim otoczeniu. Na szczęście jednak są jeszcze młodzi polscy reżyserzy, których nie interesuje wyłącznie rola obserwatora własnego podwórka i posiadają coś, czego wielu współczesnym twórcom brakuje – wyobraźnię. Z całą pewnością nie brakuje jej Filipowi Syczyńskiemu, chociaż dość wymowny jest fakt, iż urodzony w 1984 roku autor swoją edukację filmową odbył poza granicami naszego kraju.

Dwa miesiące pracy, liczna grupa tancerzy, statystów i aktorów, dwa tygodnie prób choreograficznych, pięciu operatorów oraz jeden szalony dzień zdjęciowy – właśnie w ten sposób narodził się „Trashhh!”, czyli – jak film określa sam twórca – surrealistyczny musical o zakochanych w sobie dwóch koszach na śmieci. Można? Można!

„Trashhh” to przeniesiona w realia składowiska odpadów wariacja na temat „Romea i Julii”. Na ekranie obserwujemy Antka (Wojciech Solarz) oraz Jolę (urocza Katarzyna Maciąg), którzy zakochują się sobie na przekór wszystkim. Coś, co miało być tylko przelotnym romansem, staje się dojrzałym uczuciem, które nie jest na rękę szczególnie przyszłej teściowej „śmietnika młodego” (Krystyna Tkacz). Ale przecież piosenka jest dobra na wszystko, więc zwaśnione strony podadzą sobie ręce na zgodę i wszyscy będą żyć długo oraz szczęśliwie.

1

Nie bez powodu bohaterami tej surrealistycznej historii są śmietniki, a miejscem akcji wysypisko. Jest to, może i banalna, ale chyba bardzo dobrze trafiona metafora ludzkiego żywota. Z życia bardzo łatwo uczynić ogromne śmietnisko i czasem wręcz niemożliwe wydaje się uporządkowanie całości. Każdy z nas ma swój własny zsyp, gdzie trafia cały bagaż życiowych doświadczeń, bez względu na to, czy jest się roztańczoną ex-dziewczyną (Zuzanna Grabowska), nieakceptującą upływającego czasu szaloną kobietą (Dorota Piasecka), perwersyjną zakonnicą (Marta Juras), samobójczynią (Izabela Kała) czy pozbawioną kontaktu z rzeczywistością przećpaną (idealnie dobrana do tej roli Justyna Wasilewska). Jednak czy – cytując jednego z bohaterów – życie nie ma sensu i jest chujowe? Syczyński zdaje się temu zaprzeczać, porównuje życie do słodyczy i pokazuje, że potrafi być ono piękne, szczególnie wtedy, gdy jesteśmy zakochani. Bo prawdziwe uczucie przezwycięży nawet największą trudność.

Autor swoją opowieść snuje na dwóch płaszczyznach, gdyż prolog i epilog produkcji skupiają się na osobie… reżysera. Syczyński wykazuje się tutaj dystansem do siebie oraz swojego zawodu i pokazuje twórcę filmowego (Paweł Domagała) korzystającego z pomocy psychologa (Miron Wojdyło). Dlatego „Trashhh!” należy traktować również jako obraz o potędze wyobraźni. Reżyser jawi się niczym bóg decydujący o być albo nie być swoich bohaterów. Tyle, że z wytworów swojej wyobraźni jest rozliczany zarówno przez krytyków, jak i – co boleśniejsze – przez widzów.

2

Mocną stroną tego dzieła jest muzyka. Krzysztof A. Janczak skomponował świetne utwory, z czego najlepiej brzmi numer będący zwieńczeniem całej produkcji i pokazem mozolnie trenowanej choreografii. Żałować można jedynie, że kompozycje śpiewane przez aktorów ograniczyły się do zaledwie jednej piosenki, chociaż zapewne było to wymuszone długością dzieła. Ale nie zmienia to faktu, iż Krystyna Tkacz oraz Jan Janga-Tomaszewski  brawurowo wykonali swój numer, ten utwór ma tak duży potencjał, że gdyby został udostępniony w sieci, to prawdopodobnie moglibyśmy mówić o nowym hicie Internetu.

Na uznanie zasłużyła Katarzyna Maciąg, potrafiąca uwieść swojego partnera (oraz widzów) już samym spojrzeniem czy uśmiechem. To kolejna kreacja, po roli wróżki w „Heavy Mentalu”, udowadniająca, iż pochodząca z Kozienic aktorka nie boi się eksperymentować i jest otwarta na przeróżne propozycje filmowe. Oby tak dalej.

Oczywiście „Trashhh!” nie jest dziełem idealnym, do tego sporo mu brakuje, ale pamiętajmy, że mówimy wyłącznie o kręconym w wariackim tempie krótkim metrażu. To bardzo ciekawy eksperyment. Efekt końcowy jest naprawdę dobry i widać, że na to wszystko był przemyślany od początku do końca pomysł. To się powinno cenić, a takich nieszablonowych twórców pielęgnować. Mam nadzieję, że Filip Syczyński jak najszybciej dostanie szansę sprawdzenia się w warunkach filmu pełnometrażowego, to będzie ostateczny test jego możliwości.

Kilka oficjalnych banerów na deser:

screen02

screen03

screen04

screen05

screen10

22 May 10:40

What it's like to own a Tesla Model S - Part 2

by Matthew Inman
What it's like to own a Tesla Model S - Part 2

Part 2: Man VS. Motor

View
22 May 10:40

What it's like to own a Tesla Model S - A cartoonist's review of his magical space car

by Matthew Inman
What it's like to own a Tesla Model S - A cartoonist's review of his magical space car

I wrote a comic about my Tesla Model S.

View
22 May 10:30

Rwa kulszowa, ischias

Co oznaczał "kulszowy" w nazwie choroby "rwa kulszowa"? Jak należy wymawiać jej zapożyczony odpowiednik – "ischias"?
20 May 11:23

[foto] Seksowna Kobieta Kot w niesamowitej sesji!

by Filmy Fantastyczne
Wyszperaliśmy w sieci naprawdę niesamowite zdjęcia fotografa ukrywającego się pod pseudonimem Kifir przedstawiające seksowną postać Kobiety Kota. Cała sesja wygląda spektakularnie!
20 May 06:08

Johann Bernoulli i brachistochrona – krzywa najszybszego spadku (1697)

by jkierul

W roku 1691 Johann Bernoulli, młody matematyk bez stałych dochodów, w jednym z paryskich salonów spotkał nieco starszego markiza de L’Hôpital, wielkiego amatora matematyki. Bernoulli zrobił piorunujące wrażenie pokazując swój niepublikowany wynik dotyczący promienia krzywizny dowolnej krzywej. Szwajcar był w tym okresie najwybitniejszym w Europie, a więc i na świecie, ekspertem, znającym nowe metody rachunku różniczkowego i całkowego Leibniza. Tylko Newton w Anglii umiał więcej, ale w tym czasie Anglik coraz mniej zajmował się nauką, wkrótce zamieszkał w Londynie i zajął się nadzorowaniem królewskiej mennicy. Markiz de L’Hôpital zaczął brać u Bernoulliego lekcje, a po trzech latach zaproponował następujący układ: będzie Szwajcarowi wypłacał pensję roczną wysokości co najmniej 300 liwrów w zamian za możliwość dyskretnego otrzymywania części jego wyników naukowych wraz z możliwością publikowania ich przez markiza jako własne. Kiedy w 1696 roku markiz ogłosił anonimowo książkę Analyse des infiniment petits pour l’intelligence des lignes courbes („Analiza nieskończenie małych w celu badania linii krzywych”) – pierwszy podręcznik rachunku różniczkowego i całkowego, umowa się załamała, i to pomimo faktu, że w przedmowie de L’Hôpital zadeklarował ogólnikowo, iż wiele zawdzięcza Johannowi Bernoulliemu. Szwajcar zrozumiał, że sprzedał w ten sposób najlepszą cząstkę siebie i potem pilnował się, by tego błędu więcej nie powtórzyć. Kto uczył się o granicach funkcji, spotkał zapewne regułę de L’Hôpitala – to skutek owej umowy, regułę wymyślił Johann Bernoulli, ale po dziś dzień wszyscy nazywają ją regułą de L’Hôpitala.

Johann_Bernoulli

To, niestety, portret z ok. 1740 roku. W młodości chyba nie było go stać na portrecistów.

 Rachunek różniczkowy i całkowy stał się podstawą fizyki, a także różnych dziedzin inżynierskich. W szczególności można było teraz rozwiązywać w sposób systematyczny różne problemy związane z osiąganiem maksimum albo minimum danej funkcji. Pojawiły się także problemy bardziej ogólne, w których szukamy nie jakiegoś punktu na krzywej, ale samej krzywej. Np. mamy zadane dwa punkty i interesuje nas, jaką krzywą należy te dwa punkty połączyć, aby koralik nanizany na krzywą i ślizgający się bez tarcia dotarł do punktu położonego niżej w najkrótszym czasie. Możemy sobie wyobrażać (albo budować z drutu) różne krzywe i dla każdej sprawdzać, ile czasu zajmie koralikowi przebycie całej drogi. To jest właśnie problem brachistochrony – czyli krzywej najkrótszego spadku.
Johann Bernoulli w roku 1696 znalazł rozwiązanie i nie opublikował go, lecz rzucił wyzwanie innym matematykom, by także znaleźli rozwiązanie, jeśli potrafią.
Prędkość naszego koralika zależy tylko od wysokości, dla ślizgania bez tarcia słuszna jest zasada zachowania energii mechanicznej: ile koralik straci energii potencjalnej, tyle zyska kinetycznej.

brachistochrone

Obrazek ze strony http://www.mathcurve.com/courbes2d/brachistochrone/brachistochrone.shtml

Moglibyśmy połączyć punkty linią prostą, ale widzimy, że nie jest to najlepszy pomysł, chociaż droga przebywana przez koralik jest wtedy najkrótsza. Nabiera on jednak zbyt wolno prędkości. Nasz koralik ma największe przyspieszenie, spadając pionowo. Ale wówczas musi przebyć jeszcze odcinek poziomy i łączna droga jest za duża (załamanie krzywej nie ma znaczenia, można sobie wyobrażać, że jest to ciasny zakręt, a nie ostre załamanie), czas jest krótszy niż poprzednio, ale nie najkrótszy. Rozwiązaniem jest łuk cykloidy. To krzywa zataczana przez punkt na obwodzie toczącego się koła. Punkt wykonuje okresowe podskoki na wysokość równą średnicy koła. Odwrócona cykloida stanowi rozwiązanie problemu Bernoulliego.

Cycloid_f

Problem nie był aż tak trudny, jak Bernoulli sądził. Leibniz przysłał mu rozwiązanie natychmiast, gdy z listu dowiedział się o problemie. Bernoulli miał jednak nadzieję, że problem ten okaże się za trudny dla Newtona.
Właśnie zaczynał się spór o autorstwo nowej matematyki między Leibnizem i Newtonem. Niemal nikt na kontynencie nie chciał uwierzyć, że Newton kilkanaście lat przed Leibnizem posunął się bardzo daleko w rachunku różniczkowym i całkowym (u niego nazywało to się fluksje i kwadratury). Takie wyrażenia jak ów wzór na promień krzywizny, które tak zadziwił markiza de L’Hôpital, Newton uzyskał jeszcze w latach sześćdziesiątych. Nic z tego nie opublikował, niektóre fragmenty w rękopisie znali wybrani uczeni angielscy. Ponieważ nie publikował, trudno było teraz udowodnić, że tak wcześnie uzyskał istotne wyniki. Działało to także w drugą stronę: Newton, zawsze podejrzliwy, uznał, że to Leibniz musiał coś zaczerpnąć z jego rękopisów, kiedy odwiedził Anglię (nie spotkali się osobiście, ale Leibniz konferował z ludźmi posiadającymi pewne prace Newtona). W niezależne odkrycie tych samych technik nie bardzo wierzył – nie grzeszył skromnością, ale też nie znał nikogo, kto by mu dorównywał, więc właściwie było to proste uogólnienie obserwacji. Teraz, podrażniony wyzwaniem, zostawił na parę godzin sprawy mennicy i rozwiązał zagadnienie brachistochrony, burcząc, że nie lubi, kiedy go zaczepiają cudzoziemcy i odrywają od pilnowania interesów Korony.
Problem nie był aż tak trudny, rozwiązał go także markiz de L’Hôpital i starszy brat Johanna, Jakob, także wybitny matematyk. Rozwiązania zostały opublikowane w „Acta Eruditorum” w 1697 roku. Było to jednak zadanie, z którym wtedy potrafiło sobie poradzić zaledwie kilka osób. Później powstała specjalna gałąź matematyki, rachunek wariacyjny, badająca w sposób systematyczny różne zagadnienia tego typu.

Jakie warunki musi spełniać brachistochrona? Istnieje w przyrodzie coś, co porusza się tak, aby czas ruchu był najkrótszy. Tym obiektem jest światło. Wybiera ono drogę odpowiadającą najkrótszemu czasowi. (Zauważył to niegdyś Pierre Fermat, autor słynnego twierdzenia). Dla światła zachodzi też prawo załamania Snella. Zwykle zapisuje się je za pomocą współczynnika załamania, co zaciemnia związek z prędkością. Tymczasem prawo załamania mówi po prostu tyle, że sinus kąta (do normalnej rozdzielającej ośrodki) jest proporcjonalny do prędkości w danym ośrodku:

\sin\alpha=kv,

gdzie k jest stałe dla danego promienia. (Dlatego kąt w powietrzu jest większy niż w wodzie: bo prędkość światła w powietrzu jest większa niż w wodzie.) W przypadku ruchu koralika kwadrat jego prędkości w punkcie P jest proporcjonalny do wysokości, z której spadł od początku swego ruchu:

v^2=2gh,

gdzie g jest przyspieszeniem ziemskim. Prędkość zależy więc jedynie od wysokości. Możemy wyobrażać sobie zamiast ruchu koralika rozchodzenie się światła w ośrodku, w którym prędkość zależy od wysokości.

cyclo_brachisto_s

 

Przypomina to nieco drogę światła w atmosferze ziemskiej, która ma różną gęstość na różnych wysokościach. Promień światła biegnie po linii krzywej – oczywiście w przypadku atmosfery efekt ten jest niewielki, choć ważny dla astronomów i znany od wieków (nazywa się refrakcją astronomiczną). Łącząc nasze dwa równania, możemy napisać:

\sin^2\alpha=k^2v^2=2gk^2 h\equiv \dfrac{h}{2r} \mbox{ (*).}

Oznaczyliśmy przez 2r największą głębokość, na jaką zsunie się nasz koralik, wówczas kąt \alpha=90^\circ i koralik-światło będzie poruszać się poziomo. Odpowiada to dnu cykloidy.
Możemy teraz sprawdzić, że cykloida spełnia warunek (*). Wyobraźmy sobie cykloidę zataczaną przez punkt P leżący na obwodzie koła o promieniu r. W chwili początkowej punkt P pokrywał się z początkiem układu, teraz odtoczył się do pewnego położenia P, tak jak na rysunku.

cycloid-1

Wektor prędkości punktu P jest prostopadły do odcinka SP. Łatwo to zrozumieć, zauważając, że toczące się koło ma w każdym momencie jeden nieruchomy punkt – jest nim punkt styku z podłożem S. Koło obraca się chwilowo wokół punktu S. Zatem chwilowa prędkość punktu P musi być prostopadła do odcinka SP i trójkąt SPQ jest prostokątny (SQ musi być średnicą koła – kąt wpisany oparty na średnicy jest kątem prostym). Gdy przyjrzymy się trójkątom prostokątnym na rysunku, stwierdzimy, że zachodzą równości:

\sin\alpha=\dfrac{SP'}{SP}=\dfrac{h}{SP}\mbox{ oraz }\sin\alpha=\dfrac{SP}{2r}.

Mnożąc je stronami, otrzymamy wzór (*). Zatem cykloida jest brachistochroną. Oczywiście, trochę oszukujemy (za Bernoullim!), korzystając z własności światła: w gruncie rzeczy nie chodzi jednak o światło, a o fakt, iż najkrótszy czas ruchu wiąże się z prawem załamania. Postaram się kiedyś napisać, jak Fermat doszedł do swej zasady najkrótszego czasu i co to ma wspólnego z prawem załamania.

DODATEK DLA ZNAJĄCYCH POJĘCIE POCHODNEJ

Wzór (*) możemy zapisać przez współrzędną y punktu P, wyznaczając z niego y, otrzymujemy

-y=2r\sin^2\alpha=r(1-\cos2\alpha).

Potraktujemy to jako jedno z równań parametrycznych naszej krzywej, parametrem jest kąt \alpha z osią y. Jeśli nasza krzywa biegnie pod kątem \alpha do osi y, to dla niewielkich przyrostów przyrostów funkcji wzdłuż krzywej mamy

\Delta x=-\Delta y\tan\alpha .

(tan oznacza tangens). Dzieląc to przez \Delta\alpha i przechodząc do granicy, dostaniemy pierwszą równość w

\dfrac{dx}{d\alpha}=-\tan\alpha\dfrac{dy}{d\alpha}=2r\tan\alpha\sin2\alpha=4r\sin^2\alpha=2r(1-\cos2\alpha).

Ostatnie wyrażenie możemy scałkować i otrzymamy wówczas:

x=r(2\alpha-\sin 2\alpha).

Otrzymaliśmy parametryczne równania cykloidy, zwykle kąt 2\alpha zapisuje się jako \varphi – ma on sens kąta obrotu naszego koła generującego cykloidę od chwili początkowej.
Warto też zwrócić uwagę, że dwa zadane punkty łączy tylko jedna cykloida. Załóżmy, że mamy dane punkty O i A.

cycloid_single

Rysujemy cykloidę zakreślaną przez koło o promieniu 1. Cykloida ta przetnie prostą OA w jakimś punkcie P. Należy teraz zatoczyć cykloidę za pomocą koła o promieniu r równym

r=\dfrac{OA}{OP},

przejdzie ona przez punkt A. Wynika to stąd, że każda cykloida ma tylko jeden parametr określający jej kształt, a mianowicie promień koła, które się toczy. Jeśli znajdziemy właściwy promień, to nie ma już żadnej swobody wyboru naszej cykloidy.


19 May 22:23

Sitwa

Skąd się wzięło słowo "sitwa"?
18 May 22:42

Eksplorator miejsc opuszczonych


Eksploracją miejsc opuszczonych zajmuję się już blisko 9 lat. Staram się profesjonalnie podchodzić do tego co robię a swą pasję łączę z fotografią. Chętnie odpowiem na wszelkie Wasze pytania także jeśli Was cokolwiek w zakresie eksploracji interesuje to pytajcie :)
18 May 22:42

AMA - Eksplorator miejsc opuszczonych


Eksploracją miejsc opuszczonych zajmuję się już blisko 9 lat. Staram się profesjonalnie podchodzić do tego co robię a swą pasję łączę z fotografią. Chętnie odpowiem na wszelkie Wasze pytania także jeśli Was cokolwiek w zakresie eksploracji interesuje to pytajcie :)
17 May 21:28

Amidakuji

Known as 'Amidakuji' or 'Ghost Leg' - The clever way that Asian nations randomly shuffle outcomes using just pen a paper.

17 May 16:31

Święty, Świętowit, Światowid

Skąd się wzięło słowo "święty”? Jak brzmiało imię boga Słowian - "Światowid" czy "Świętowit”?
17 May 16:31

Kebab, falafel

Odcinek o kłopotliwych nazwach orientalnych potraw.
17 May 16:31

Opodal, nieopodal

Dlaczego wyrazy "opodal” i "nieopodal” mają to samo znaczenie, choć jeden z nich jest zaprzeczeniem drugiego?
15 May 12:01

Short: Drunk

New Cyanide and Happiness Short.
13 May 22:54

Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj

Odcinek o historii pierwszego polskiego zdania.
13 May 15:08

Mirosław, Sławomir, Dorota, Teodor

Odcinek o pochodzeniu imion.
11 May 10:35

Wilcy, wilki, chłopacy, chłopaki

Czy forma „wilcy” jest dziś poprawna? Skąd się wzięła? Dlaczego dawniej mówiono: „prorocy”, „krucy”, „wilcy”, „ptacy”? Która forma jest poprawna: „chłopaki” czy „chłopacy”?
08 May 22:57

Jak wymawiamy połączenie "strz"?

Szczepan Szczygieł z Grzmiących Bystrzyc przed chrzcinami chciał się przystrzyc.
08 May 22:55

"Wiedeń na ciebie czeka"

by Slwstr

Jak pewnie większość czytelników, od czasu do czasu spędzam czas oglądając głupawe filmiki na YouTube i trochę mniej głupawe na Vimeo. Vimeo jest serwisem o trochę innym profilu niż YouTube (w uproszczeniu – bardziej pro), takoż i filmiki bardzo interesujące, paradoksalnie, łatwiej tam znaleźć.

Ostatnio trafiłem na kilka ciekawych kreskówek, na przykład . Ale krótkometrażówka "Wiedeń na ciebie czeka" była jednym z tych momentów, gdy po obejrzeniu do końca, w głowie zostaje wielkie...

Tak więc polecam i wam, choć jest to obraz dość creepy.

Gdy zaś skończycie oglądać sięgnijcie po nagranie making of.

Możesz śledzić profil tego bloga na Facebooku.

08 May 18:32

Ile się trzeba namachać, żeby dostać 1000 zł od Credit Agricole? Sprawdziłem i zmiękłem ;-)

by maciek.samcik@NOSPAM.gazeta.pl

Od kilku tygodni Credit Agricole oferuje najbardziej szczodry program motywacyjny dla nowych klientów, jaki w ostatnim czasie widziano w polskich bankach. Owszem, zdarzają się wciąż oferty typu "przejdź do nas, dostaniesz w prezencie 600-700 zł" (ostatnio widziałem taką akcję w BZ WBK, który bez przerwy chce klientom za coś płacić), ale Credit Agricole wszystkich przebił, oferując klientom w prezencie aż 1000 zł. Aby tyle zarobić, trzeba przenieść tam nie tylko konto bankowe, ale i domowe finanse, a także aktywnie używać w sklepach karty płatniczej, zamiast gotówki. Tylko tyle i aż tyle ;-). Kampania reklamowa, która reklamuje tę sensacyjną ofertę, jest dość udana, jak na Credit Agricole (ostatnie spoty z Juliette Binoche miały mało polotu). Klip promujący kampanię "Jesteśmy gotowi" jest całkiem przyjemny - do banku wjeżdża TIR z pieniędzmi, a Binoche, jako agentka specjalna, ogłasza start akcji specjalnej "na terenie całego kraju". Da się to oglądać i to nawet bez bólu brzucha. 

A szczegóły promocji? Od razu napiszę, że poważniejszych haczyków nie stwierdziłem, poza takim, że bank nie bierze jeńców. Albo oddajesz mu się bez reszty i bez przerwy biegasz po mieście z kartą płatniczą, albo zapomnij o pachnącym tysiączku od Julietty. Nawet w pierwszym etapie akcji, w którym bank płaci tylko 100 zł, nie ma łatwo. Bo tę "stówkę" na start można dostać dopiero po pierwszym przelewie wynagrodzenia (w wysokości do najmniej 1500 zł) . W przypadku osób nie pracujących na etacie, ani nie będących emerytami lub rencistami może to być na szczęście również zwykły wpływ, niekoniecznie wynagrodzenie. Kolejne 300 zł bank pozwoli zarobić, zwracając klientowi część opłat za prąd, gaz, wodę, telefon, telewizję kablową oraz internet . Przez półtora roku każda faktura opłacona z konta w Credit Agricole - zwykłym przelewem, poleceniem zapłaty albo zleceniem stałym - będzie uprawniała do zwrotu 5% jej wartości. Ów zwrot będzie naliczany w formie specjalnych odsetek (5% od zmiany salda danego dnia). Ile trzeba wydać pieniędzy, żeby zasłużyć na maksymalny zwrot?  Żeby przez 18 miesięcy uzbierać trzy stówki trzeba płacić za prąd, gaz, telefony, telewizję i internet w sumie po 333 zł miesięcznie . Dla większości klientów (przynajmniej w dużych miastach) nie jest to kwota "nie do przeskoczenia".

Zła wiadomość jest taka, że aby w ramach danej faktury otrzymywać zwrot 5% opłaconego za pośrednictwem ROR-u rachunku, trzeba będzie pierwszą taką fakturę zaprezentować w banku - osobiście w oddziale, albo zdalnie przez e-bank. Jest to pewna upierdliwość, ale chyba nieunikniona, bo bank chce się zabezpieczyć przed opłacaniem z konta klienta rachunków innych osób tylko po to, by został od nich naliczony 5-procentowy "rabat". Mamy więc już 400 zł do zarobienia i dwa obowiązki do spełnienia - 1500 zł wpływu na konto i opłacanie comiesięcznych rachunków na kwotę najmarniej 333 zł. Idźmy dalej: o kolejne 600 zł jest zdecydowanie najtrudniej, bo trzeba wydawać pieniądze nie tylko na comiesięczne rachunki, ale i w sklepach . Mechanizm wygląda następująco: uruchamiasz usługę "saver", czyli zaokrąglanie końcówek rachunków, płacisz w sklepie za zakupy, bank przerzuca pieniądze z zaokrągleń na twoje konto oszczędnościowe i... dorzuca do nich 50%.  Warunek podstawowy: co miesiąc trzeba zapłacić kartą w sklepach 300 zł . Bez tego bank nie będzie nic dorzucał w prezencie. Drugie ograniczenie: bank dorzuci najwyżej 33 zł miesięcznie (stąd bierze się 400 zł w ciągu roku i 600 zł w ciągu półtora roku).

To, ile bank dorzuci, zależy przede wszystkim od twoich wydatków. A w równie dużym stopniu - od tego jaki wariant zaokrąglania końcówek zakupów wybierzesz. Możesz zaokrąglać każdy zakup do pełnych 50 groszy (a więc jeśli wydasz 21,2 zł, to bank zaokrągli transakcję do 21,5 zł i przerzuci na twoje konto oszczędnościowe 30 gr.), do pełnej złotówki (w tym przypadku na konto oszczędnościowy powędrowałoby 80 gr., a kwota zakupu zostałaby powiększona do 22 zł), albo do 5 zł. W tym ostatnim przypadku zakup byłby zaokrąglony do 25 zł, a na konto oszczędnościowe powędrowałoby aż 3,8 zł. Widać więc, że ten sam zakup bank - w zależności od wybranego wariantu - może skutkować przerzuceniem na oszczędności 30 gr., albo 3,8 zł . Te zaokrąglenia to nasza część "roboty".  Od tego, ile uzbieramy na koncie oszczędnościowym z zaokrągleń robionych "na własne konto", zależy premia od banku, czyli druga część zysku. Aby "dobić" do 33 zł miesięcznej "dopłaty" od banku, trzeba uzbierać z zaokrągleń 66 zł własnym sumptem.

Przy wybraniu opcji zaokrąglania każdych zakupów do pełnych 5 zł jest to jeszcze realne (zakupy w sklepie za 171,5 zł oznaczają, że 3,5 zł trafia do puli oszczędnościowej, a np. pizza za 27 zł daje kolejne 3 zł, i tak dalej, i tak dalej), ale przy skromniejszych opcjach zaokrąglania - nie ma co liczyć na uzbieranie przez półtora roku 400 zł z premii od banku. I tu tkwi chyba największa rafa tego całego interesu. Bank, owszem, proponuje 1000 zł premii, ale tak naprawdę realnie do wzięcia jest 400 zł, a pozostałe 600 zł jest trochę palcem na wodzie pisane. Przeciętny użytkownik karty płatniczej, który kupi nią towaru za 300-500 zł miesięcznie, na zaokrągleniach zyska raczej nie więcej, niż 10-15 zł miesięcznie, do czego bank dołoży jeszcze 5-7 zł z własnej puli, co uczyni łącznie 75-100 zł w całym okresie promocji (18 miesięcy). Tysiączek występuje tu głównie jako wabik.

Poza tym radzę też zerknąć na taryfę opłat i prowizji w Credit Agricole, bo to nie jest bank, który daje konto i kartę bezwarunkowo za darmo. Najpopularniejsze Konto PROSTOoszczędzające kosztuje miesięcznie 4 zł plus jeszcze 3 zł za kartę . Bardziej opłaca się Konto PROSTOoszczędzające Plus, które przy wpływach 1500 zł jest darmowe. Ale już 6 zł za kartę płatniczą trzeba płacić. To oznacza, że przez półtora roku bez większego trudu można "zasłużyć" na 500-600 zł premii, ale trzeba od tego odjąć 90-100 zł na koszty prowadzenia konta. I taka to jest ta promocja w Credit Agricole - warto podzielić są sobie przez dwa ;-) 

08 May 17:48

Unified Remote Full v2.14.1 APK

by noreply@blogger.com (chathu_ac)

Easily the most feature-filled Android-PC remote. Turns your Android device into a WiFi or Bluetooth remote control for your Windows PC !
Read more »
08 May 11:06

Short: Mother's Day Cake

New Cyanide and Happiness Short.
08 May 11:01

Friday the 13th

The 13th of any month is more likely to fall on a Friday than any other day of the week!

08 May 11:00

Nakastlik

Skąd się wzięła południowopolska nazwa szafki nocnej?
07 May 11:19

[humor] Wszystkie wpadki z "King Konga" w 10 min

by Filmy Fantastyczne
Z okazji zbliżającej się wielkimi krokami premiery "Godzilli", ekipa z Cinema Sins wzięła na warsztat inny film o wielkim potworze. Przed Wami wszystkie błędy i wpadki z "King Konga" Petera Jacksona w 10 minut.
07 May 11:19

[wideo] Totalnie szczery zwiastun "Ataku klonów"

by Filmy Fantastyczne
Niezawodna ekipa ze Screen Junkies przygotowała totalnie szczery i zabawny zwiastun "Ataku klonów". A to wszystko z okazji niedawnego dnia Gwiezdnych Wojen.
07 May 11:17

Noski Śnietne, Jadowniki, Łagiewniki, Prawiedniki, Pisary…

Odcinek o pochodzeniu nazw miejscowych.
06 May 10:41

Physics #2. Quantum particles. Nowy film Andrzeja Dragana.


Nowy film Andrzeja Dragana „Cząstki kwantowe”. Kto pamięta "Dylatację czasu" (link w powiązanych) ten z przyjemnością obejrzy co z aktorem Jerzym Bończakiem zrobił tym razem Dragan.
06 May 08:30

Witaj Tempo.pl członek

Odcinek o nieudolnych tłumaczeniach na język polski.