Shared posts

04 Jun 14:06

Starlings

by xkcd

Starlings

I was watching this video and was wondering: How many birds there would need to be for gravity to take over and force them into a gargantuan ball of birds?

—Justin Basinger

The video shows starlings, birds which ...

  • • gather in giant flocks of sometimes more than a million animals
  • • can talk
  • • sound like R2-D2, though not as much as bobolinks do

The gravitational force between adjacent starlings is small. If two birds were flying half a meter apart and tried to go perfectly straight, they would fly for over a thousand kilometers before the gravitational force between them finally steered them into colliding.

Side note: The following is the first sentence from a journal article on starling metabolism:

We trained two starlings (Sturnus vulgaris) to fly in a wind tunnel whilst wearing respirometry masks.

I really think the paper should have stopped there; no matter what their results were, they can't possibly improve on the achievement they opened with.

Anyway, back to gravity.

To calculate the gravitational force from a whole flock of starlings, we need to know the flock's density.

Conveniently, a 2008 paper in Animal Behavior gathered some detailed statistics on starling flocks. The highest density they saw was about half a starling per cubic meter.[1]0.54 (•)>m-3 If the birds weigh about 85 grams each, that means the air in a starling flock weighs 25 times more than the starlings themselves.[2]This makes a certain intuitive sense. If they were that much heavier than the air between them, it's hard to imagine how they'd be able to stay airborne by pushing off of it with their wings.

This means that the air's gravity is 25 times stronger than the starling cloud's gravity, and it's the air's gravity that will dominate the collapse.

The collapse of giant clouds of gas or birds is governed by the equation for the Jeans instability. It suggests that in order to undergo collapse, a cloud of uniform room-temperature air full of starlings would have to be much larger than the Earth to collapse.

The gas cloud's gravity would be very weak, so the starlings would probably have a hard time flying until they got used to it. (Birds can fly in zero g—or, at least, they flap around in confusion. But, to be fair, that's how I'd react if I were abruptly and without warning yanked from my bed and tossed into the air in a zero g airplane cabin.)

Such a cloud wouldn't form in the first place without some extra compression. To collapse naturally under its own gravity, the starling cloud would need to be so large that it would engulf the Solar System. When it did collapse, it would heat up, and the starlings ...

... would become a star.

03 Jun 23:35

Blood Alcohol

by xkcd

Blood Alcohol

Could you get drunk from drinking a drunk person's blood?

Fiona Byrne

You would have to drink a lot of blood.

A person contains about 5 liters of blood, or 14 glasses.

If your blood is more than about half a percent alcohol, you stand a pretty good chance of dying. There have been a handful of cases of people surviving with a blood alcohol level of above 1%, but the LD50—the level at which 50% of people will die—is 0.40 (0.4%).

If someone had a BAC of 0.40, and you drank all 14 glasses of their blood in a short amount of time,[1]Hey, there's a 50% chance they were going to die anyway. you would throw up:

You wouldn't throw up because because of the alcohol; you'd just throw up because you're drinking blood. If you somehow avoided vomiting, you would have ingested a total of 20[2]Thank you to Conor Braman, among others, for correcting a missing zero in the original version of this calculation. grams of ethanol, which is the amount you'd get from a pint of beer.

Depending on your weight, drinking that much blood could raise your own blood alcohol level to about 0.05. This is low enough that you could legally drive in many jurisdictions, but high enough to double your risk of an accident if you did.

If your BAC is 0.05, it means only 1/8th of the alcohol from the other person's blood made it into yours. Supposing that after you drank all this blood, someone killed you and drank your blood,[3]It's only fair. they would then have a BAC of 0.006. If this process were repeated about 25 times, there would be fewer than 8 molecules of ethanol left in the last person's blood. After a few more cycles, there would likely be none;[4]By homeopathic standards, this is still quite concentrated. they'd just be drinking regular blood.[5]Like a loser.

Whether there's any alcohol in it or not, drinking 14 glasses of blood wouldn't be fun. There's not a huge amount of medical literature on the subject, but anecdotal evidence from online forum posts suggests that any normal person who tries to drink more than about a pint of blood will vomit:

If you drink blood regularly, over a long period of time the buildup of iron in your system can cause iron overload. This syndrome, which sometimes affects people who have repeated blood transfusions, is one of the few conditions for which the correct treatment is bloodletting.[6]Others include PCV and PCT.

Drinking one person's blood probably wouldn't cause iron overload. What it could give you is a blood-borne disease. Most such diseases are caused by viruses that can't survive in the stomach, but they could easily get into your blood through scratches in your mouth or throat as you drank.

Diseases you could get from drinking an infected person's blood include hepatitis B and C, HIV, Hantaviruses, and Ebola. I'm not a doctor, and I try not to give medical advice in these articles. However, I will confidently say that you shouldn't drink the blood of someone with Ebola.

That said, drinking or eating blood is not unheard of. It's a taboo in many cultures, but the British eat "black pudding", which is largely blood, and there are similar dishes all around the world. Maasai pastoralists in east Africa once lived mainly on milk, but also sometimes drank blood, drawing it from their cattle and mixing it with the milk to form a sort of extreme protein shake.

So the bottom line is that drinking enough of someone's blood to get drunk would be very difficult, probably quite unpleasant, and might give you some serious diseases.

In the end, the blood itself would do awful things to your body long before the booze ever could.

03 Jun 23:32

Why do I blog?

I've been writing my blog for three and a half years. Why do I do it? How do I do it?

03 Jun 23:32

DataGenetics Greatest Hits

I've been writing my blog for three and a half years. Here are the top ten most read articles (per year).

03 Jun 23:23

Haumea – wielkie jajo w kosmosie

by Craven
Dropkick Murphys - Rose Tattoo


Daleko w kosmosie wiruje wielkie jajo. Zanim skończycie czytać ten tekst przemierzy ono około1620 kilometrów. Jakieś 7 479 893 500 km od Słońca (50 razy dalej niż Ziemia, trochę dalej niż Pluton w najodleglejszym punkcie swojej orbity) krąży karłowata planeta o dziwacznym kształcie. Haumea, nazwana tak na cześć hawajskiej bogini płodności i urodzaju, na najdłuższej osi mierzy 1960 km a na najkrótszej zaledwie 996 km. Wiruje tak szybko, że w ciągu pięciu minut, jakie zajmie wam przeczytanie tej notki, punkt na jej powierzchni, najdalszy od jej centrum, pokona jakieś 130 kilometrów. Gdyby nie była kawałkiem litej skały rozpadłaby się pod wpływem siły odśrodkowej. To kamienne jajo jest jednakże pokryte cieniutką warstwą lodu.

Dziwne? Ciekawe? Bardzo. Ale nie mniej ciekawy od suchych faktów jest proces który pozwolił astronomom widzącym rozmytą plamkę powiedzieć o niej tak dużo. Grafika po lewej to wyobrażenie artysty na temat Haumei. Po prawej stronie możecie zobaczyć jak wygląda dla nas naprawdę. Jak więc można było wyciągnąć te wszystkie wnioski? Jak zawsze, trzeba było wspiąć się na ramiona gigantów, czyli skorzystać z szeregu zdobyczy nauki i techniki.

Pierwsze co można zauważyć, to częste i regularne zmiany jasności. W niemal dwugodzinnych cyklach jasność odkrytego pod koniec 2004 roku obiektu malała i rosła o dwadzieścia pięć procent. Można by sądzić, że Haumea ma jasną i ciemną stronę i jej obrót trwa dwie godziny. Jest to jednak mało prawdopodobne. Wśród kilkudziesięciu dużych obiektów w układzie słonecznym jedynie Japet, księżyc Saturna (o którym chętnie kiedyś napiszę notkę) ma bardzo wyraźnie zróżnicowane półkule pod względem jasności. Ponadto dwugodzinny okres obrotu rozszarpałby obiekt na kawałki jeśli tylko nie byłby zbudowany z bardzo, bardzo ciężkich metali. Jest jednak inne rozwiązanie, które pasuje do obserwacji i późniejszych ustaleń. Haumea ma podłużny kształt i wykonuje obrót w ciągu czterech godzin. Gdy ustawiona jest dłuższą osią w naszą stronę jej jasność jest mniejsza, niż gdy długa oś jest prostopadle do naszej linii wzroku.

(uproszczona grafika pokazująca jasność Haumei zależnie od jej ułożenia
względem obserwatora, znajdującego się gdzieś daleko po lewej stronie)

Znając prędkość obrotową i kształt (jak bardzo jest rozciągnięta) naukowcy mogli określić jej gęstość. Gdyby miała mniejszą gęstość rozpadłaby się na kawałki, gdyby miała większą gęstość rozciągnięcie byłoby inne. Poszczęściło się nam i wokół Haumei krążą dwa księżyce. Trzecie prawo Keplera pokazuje, że stosunek wielkości orbity i okresu obiegu są ze sobą ściśle powiązane i zależne od masy układu. Tak więc można było obliczyć kształt, gęstość i masę obiektu. Mając te dane dało się obliczyć, że długa oś ma długość 1960 kilometrów. To jakieś 17% mniej niż średnica Plutona.

To nie koniec ciekawostek. Gęstość wskazywała, że ta planeta karłowata jest niemal litą skałą. Tymczasem spektrum odbitego światła pasuje jednak idealnie do lodu. Jedyne wyjaśnienie to jajowaty kamień pokryty cienką skorupką lodu. Ale jak coś takiego mogło powstać? Obiekty takiego typu mogą powstać w wyniku zderzenia pod dużym kątem. Po takiej kolizji zostają wirujące kawałki, od których odpada niemal cały lód. Hipoteza dobrze pasuje do tego co zaobserwowano. Był jeden haczyk. W tym miejscu, na takiej orbicie, szanse na takie zdarzenie wynoszą jakieś 1 na 10 milionów.

Zatem Haumea musiała przywędrować z innej orbity. I rzeczywiście – w pasie Kuipera odnaleziono sporą grupę planetoid podobnych do niej, zgromadzonych na podobnych orbitach. Pozostało tylko pytanie – czemu ten jeden obiekt zawędrował tak daleko? Symulacje zderzenia na takiej orbicie przyniosły odpowiedź. Choć większość okruchów po kolizji w tamtym miejscu trafiało na stabilną orbitę, była jedna, szczególna odległość od Słońca, gdzie na przestrzeni milionów lat obiekty nie mogły zagrzać miejsca.

Jak wspominałem, trzecie prawo Keplera wiąże okres orbity z odległością od centralnego obiektu (np. Słońca). To znaczy, że czasami na jedno okrążenie jednego obiektu przypadają dwa drugiego. Nazywamy to rezonansem orbitalnym 1:2. Wspomina się o rezonansach 2:3, 3:5, 4:7 i kilku innych. Na tych orbitach większy obiekt wpływa w regularnych okresach na mniejszy, odpychając go na większą orbitę.

(Tu na przykład możemy zobaczyć jak Jowisz „oczyścił” niektóre orbity w pasie asteroid)

Jaki to ma związek z Haumeą? Symulacje pozwoliły astronomom zauważyć „mało popularny”, słaby rezonans 7:12 z tysiące razy cięższym Neptunem. Konsekwentnie, kroczek po kroczku, raz na jakieś 281 lat Haumea była „popychana” przez gazowego giganta, aż w końcu znalazła swoje miejsce daleko na rubieżach układu słonecznego, skąd z trudem dostrzegliśmy jej migoczące, lodowe odbicie.


03 Jun 23:23

SS#15 – Potwierdzone: decyzjami można bezpośrednio manipulować

by Craven
Brainscan Theme


Z jednej strony to oczywiste. To po prostu kolejny eksperyment, żaden przełom czy nowy kierunek rozwoju. Z drugiej strony po raz pierwszy pokazano tak dosadnie, że można bezpośrednio wpłynąć na mózg i zmienić decyzję naczelnego. Przekroczono pewną granicę.


Połączone siły trzech zespołów z Belgii i USA wykazały jak elektryczna symulacja VTA – pola brzusznego nakrywki (obszar głęboko w śródmózgowiu) może zmienić decyzję makaka, odbierając mu wolną wolę. Wpierw sprawdzono jakie są preferencje poszczególnych małpek, gdy mają wybrać między dwoma obrazkami. Jedne np. wybierały rysunek piłki, inne gwiazdki. Kiedy naukowcy znali już preferencje danego osobnika zaczęli symulować VTA impulsami elektrycznymi. W efekcie udało się zmienić obserwowane wcześniej preferencje.

Obszar VTA odgrywa rolę w układzie nagrody, w związku z czym badanie wykazało, że stymulacja może też warunkować obiekty (budować „odruchy Pawłowa”). Mówiąc wprost – jednym przełącznikiem można było sprawić, że makaki preferujące obrazek A, wybierały obrazek B. Autorzy badania wspomnieli, że skuteczność stymulacji była różna pomiędzy osobnikami i spekulują, że istotne może być to, jak precyzyjnie umiejscowiono elektrodę w mózgu.

Naukowcy wyjaśniają też, że oczywiście daleko nam jeszcze do zmieniania małp w roboty. Makaki musiały wcześniej zostać nauczone gry polegającej na wybieraniu obrazków, nie obyło się bez nagród w postaci soku owocowego.

To badanie to tylko część naszych zabaw z mózgiem. Ostatnio pisałem o eksperymencie z małpim „awatarem” (Marionetkowe makaki), o wpływaniu na mózg wspominał profesor Vetulani w naszej rozmowie (Wywiad z Człowiekiem Roku), a kto jeszcze nie widział rezultatów DBS (deep brain stimulaiton) w przypadku choroby Parkinsona niech szybko zobaczy to nagranie. Obecnie DARPA pracuje nad implantami, które miałyby leczyć zespół stresu pourazowego.

Obłęd na tle spiskowych teorii, chipowanych mózgów czy uśpionych agentów, który wykwitł w okresie zimnej wojny już nie będzie kompletnie absurdalny. W końcu teraz wiemy, że to możliwe. Pacjenci poddawani zabiegom na mózgu będą mieli uzasadnione powody do (bezpodstawnej jeszcze przez jakieś 10-20 lat) paranoi.


Przypisy:


03 Jun 23:23

Fisher Black i Myron Scholes (1973): wzór, który wywołał kryzys finansowy?

by jkierul

W roku 1973 autorzy ci opublikowali wzór pozwalający wyceniać opcje na kupno bądź sprzedaż akcji. Mieli kłopot z publikacją pracy, ponieważ renomowane pisma nie widziały w niej nic ciekawego. Niewykluczone, że jakąś rolę odegrał fakt, iż różne wzory na wyceny opcji publikowano już od roku 1900, kiedy to Louis Bachelier w swojej pracy doktorskiej podał pierwszy z takich wzorów (opiekunem pracy był sam Henri Poincaré). Wszystkie poprzednie wzory miały rozmaite wady: dawały czasem ujemną cenę albo trzeba było w nich używać parametrów, o których nic nie wiadomo. Wzór Blacka-Scholesa był przełomem, nie tylko naukowym, ale i praktycznym, ponieważ zaczęto się nim powszechnie posługiwać i dzięki temu rozwinął się niesłychanie szybko rynek opcji. W roku 1997 Robert K. Merton i Myron Scholes otrzymali za to ekonomicznego Nobla (Fisher Black zmarł niedługo wcześniej).
Pokażemy, jakie podstawowe idee kryją się za modelem B-S, nie korzystając z ich oryginalnego podejścia, które było matematycznie zaawansowane.
Akcje giełdowe, a także różne inne ceny rynkowe, np. ceny surowców albo kursy wymiany walut zmieniają się w sposób trudny do przewidzenia. Wygląda to np. tak.

raz

Nie możemy przewidzieć, co stanie się z ceną konkretnej akcji. Aby zabezpieczyć się przed nieprzewidywalnością rynku, stworzono opcje. Jeśli chcę za rok kupić akcję za 100 zł, mogę dziś wykupić za pewną sumę C opcję na kupno tej akcji za rok. Jeśli za rok akcje będą droższe niż 100 zł, zrealizuję swoją opcję i nadwyżkę zabiorę do kieszeni. Jeśli za rok akcje będą tańsze niż 100 zł – nie zrealizuję swojej opcji i nic mnie to nie będzie kosztować dodatkowo (oprócz kwoty C, którą płacę dziś). Można też wymyślić różne bardziej skomplikowane warunki, nie będziemy się tym zajmować. Co się zdarzy za rok z naszą akcją? Jak to mówił Niels Bohr oraz Miś Yogi: prognozy są trudne, zwłaszcza gdy dotyczą przyszłości. Może się wydarzyć jeden ze stu poniższych scenariuszy.

b

Albo może to wyglądać jakoś tak.

c

Znamy tylko początek krzywej: dzisiejszą cenę akcji.

Przebieg cen można potraktować jako błądzenie przypadkowe: nasza akcja wykonuje ruchy w górę i w dół. Nie wszystko jest tu jednak przypadkowe: akcja z drugiego rysunku wyraźnie mniej się odchyla od początkowej wartości. Ową skłonność do szaleństw nazywa się zmiennością akcji: informuje ona, czego średnio biorąc można się po danej akcji spodziewać. Zmienność to jedyny parametr potrzebny do znalezienia ceny opcji.
Rozpatrzmy skrajnie uproszczony model. Rozpatrujemy tylko 3 jednostki czasowe, np. 3 miesiące, i wyobrażamy sobie, że cena naszej akcji może z miesiąca na miesiąc zmienić się tylko o 10% w górę albo w dół. Inaczej mówiąc, poprzednia cena mnożona jest przez czynnik 1,1 albo 0,9. Prowadzi to do różnych możliwości zebranych w tabelce: strzałki zielone oznaczają wzrost o 10%, a czerwone spadek o 10%. W tym miejscu modelu wybraliśmy zmienność naszej akcji, gdyby była większa albo mniejsza, wygenerowane ceny miałyby większy albo mniejszy rozrzut.

dwumian2

Na koniec rozpatrywanego okresu mamy 4 możliwe wartości ceny. Załóżmy, że dziś chcemy kupić opcję ważną za trzy miesiące, a ceną wykonania ma być 100 zł – tzn. za 3 miesiące będziemy mieli prawo kupić akcję za 100 zł (mogłaby to być każda inna kwota, cena wykonania opcji i dzisiejsza cena akcji nie muszą mieć ze sobą nic wspólnego). Wartość opcji za 3 miesiące podaje ostatnia kolumna tabelki – wartość ta wynika z definicji opcji. W naszym modelu świat jest prosty i są to wszystkie możliwości.
Jaka cena opcji C będzie sprawiedliwa? Ano taka, żebyśmy mogli zabezpieczyć się przed zmianą cen naszej akcji S. Co to znaczy? Wyobraźmy sobie portfel złożony z jednej opcji oraz pewnej liczby akcji, którą oznaczymy -H (dopuszczamy ujemne współczynniki: dla akcji oznacza to tzw. krótką sprzedaż, czyli możliwość pożyczenia akcji, sprzedania jej, a potem odkupienia i oddania właścicielowi; jest to odwrotność posiadania akcji i opłaca się, gdy ceny spadają; dla wygody H może być też ułamkowe.) Wartość naszego portfela P dziś równa jest

P=C_0-HS_0,

gdzie wskaźniki 0 odnoszą się do danej chwili. Chcemy tak dobrać H, aby nasz portfel za miesiąc wart był tyle samo (pomijamy tu zmianę wartości pieniądza w czasie, nie zmienia to istotnie rozumowań i łatwo jest ten defekt poprawić w razie potrzeby). A więc za miesiąc, bez względu na zmianę ceny akcji chcemy mieć dokładnie tyle samo:

P=C_{+}-HS_{+}=C_{-}-HS_{-},

gdzie wskaźniki + i – odnoszą się odpowiednio do zwyżki i zniżki ceny. Jeśli porównamy podwojony portfel P z pierwszego równania z sumą dwóch takich portfeli, raz z indeksem +, raz z indeksem -, otrzymamy

2C_0-H2S_0=C_{+}-HS_{+}+C_{-}-HS_{-}=C_{+}+C_{-}-H(S_{+}+S_{-})\mbox{(*)}.

Ponieważ u nas zmiany ceny w górę i w dół są takie same, zachodzi warunek

2S_0=S_{+}+S_{-}

i ostatecznie wyrazy zawierające H w równaniu (*) redukują się i zostaje nam bardzo prosty związek:

C_0=\dfrac{C_{+}+C_{-}}{2}.

Znaczy to, że nasza cena opcji dziś jest średnią arytmetyczną dwóch cen za miesiąc. Takie rozumowanie możemy zastosować do dowolnej chwili i do dowolnego „rozgałęzienia” cen naszej akcji. Obliczając te średnie arytmetyczne wstecz od chwili, gdy ceny opcji są znane, możemy znaleźć cenę naszej opcji w chwili 0. W tabelce zaczynamy od prawej kolumny i kolejno obliczamy średnie wzdłuż strzałek.

dwumian1

 

Model ten nazywa się modelem dwumianowym i nie był wprowadzony oryginalnie przez Blacka i Scholesa, ale stanowi jedną z dróg do uzyskania wyniku B-S.

Do tej pory mówiliśmy o różnych możliwościach, ale nic nie mówiliśmy o prawdopodobieństwie. Zrobimy to teraz. Cała procedura znacznie się dzięki temu uprości. Zapiszmy związek cen opcji następująco:

C_0=\dfrac{1}{2}C_{+}+\dfrac{1}{2}C_{-}.

Każdą wartość mnożymy przez \frac{1}{2}. To ten sam wzór, nieco inaczej zapisany. Wyobraźmy sobie, że gramy w orła i reszkę. Gdy wypada orzeł, otrzymujemy C_{+}; gdy wypadnie reszka: C_{-}. Ponieważ orzeł i reszka wypada tak samo często, średnio biorąc zarabiamy w takiej grze C_0. Możemy więc uznać, że każde rozgałęzienie ceny oznacza grę w orła i reszkę. Zależnie od wyniku cena zmienia się w górę albo w dół. Wartościom akcji za 3 miesiące – a więc i wartościom opcji za 3 miesiące odpowiadają teraz konkretne prawdopodobieństwa. Wygląda to następująco:

prawdopo

Na osi poziomej wypisaliśmy, ile warta jest opcja w każdym wariancie. Prawdopodobieństwa łatwo jest znaleźć, rozpatrując, na ile sposobów można uzyskać każdą cenę końcową. Nasza cena opcji jest po prostu równa

C_0=0,125\cdot 0+0,375\cdot 0 +0,375\cdot 8,90 + 0,125\cdot 33,10 =7,48 .

Co dalej? Nikt nam nie każe ograniczać się do 3 kroków, możemy np. obliczać ceny co 3 dni. Otrzymamy wówczas następujący rozkład dla cen akcji.

aa

Gdy zrobimy odpowiednio dużo kroków, zamiast słupków prawdopodobieństwa dostaniemy ciągłą krzywą. Jest to tzw. rozkład logarytmiczno-normalny. Wiemy zatem, jakie jest prawdopodobieństwo dowolnej ceny końcowej.

rozklad

Mnożenie i sumowanie dla bardzo wielkiej liczby kroków to całka z iloczynu funkcji. W granicy otrzymuje się słynny wzór Blacka-Scholesa. Nie podaję go tutaj, bo jest nie całkiem przejrzysty, ale miał tę zaletę, że pozwalał ceny opcji liczyć nawet na kalkulatorze wyposażonym w funkcje matematyczne.

Na koniec jeszcze jedno: czy wzór Blacka-Scholesa wywołał kryzys finansowy z roku 2008? Odpowiedź jest banalna: kryzys wywołali ludzie nieuczciwi, którzy mieli nadzieję wywinąć się cało z podejrzanych operacji: kiedy sprzedaje się domy biedakom bez dochodów albo konstruuje papiery „zabezpieczone” przez bankrutów, skutki muszą być opłakane. Dużą rolę odegrał też nacisk polityczny: kredyty hipoteczne były tanie, bo wyborcy to lubią i kolejne administracje USA wywierały presję na FED i różne instytucje, a instytucje te nie dość mocno opierały się życzeniom polityków. W ekonomii nie ma darmowych lunchów. Ktoś musi zawsze zapłacić, prędzej czy później. I nie zawsze płaci ten, kto zjadł lunch. Winni są więc nie tylko „źli” bankierzy, ale także politycy pragnący „czynić dobro” nie swoim kosztem. Bankierzy o tym głośno nie mówili, bo takie są reguły gry: wiele banków inwestycyjnych przetrwało jedynie dzięki pomocy publicznej.

A wzór Blacka-Scholesa? Kiedy ktoś zabija człowieka, używając młotka, nie winimy młotków. Model Blacka-Scholesa nie jest bardziej winny niż młotek.


03 Jun 23:23

Krótki przegląd partyjnych programów wyborczych dot. nauki

by Adam Adamczyk

Eurowybory tuż tuż, a mimo to gros potencjalnych wyborców nie jest pewna komu warto oddać swój głos. Ja nie mam zamiaru wam podpowiadać (zwłaszcza, że sam jeszcze się waham), ale być może ułatwię wam zadanie poprzez krótkie zestawienie pomysłów partii politycznych, w sferze edukacji i nauki. 


Zdaję sobie sprawę, że studiowanie partyjnych obiecanek pod kątem edukacji, wobec wyborów do Parlamentu Europejskiego może wydawać się jałowe. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy: mało kto z nas pójdzie do urny (w zasadzie tu mógłbym postawić kropkę), wziąwszy pod uwagę jedynie stosunek kandydatów do instytucji europejskich. Większość woli uważać swój wybór za uniwersalny, korzystny lub przynajmniej nieszkodliwy, w jak najszerszym spektrum sfer rządzenia. Zresztą, nawet jeśli oświata nie wpłynie na wasz wybór teraz, to i tak powinna powrócić podczas następnych wielkich wyborów, już na krajowym podwórku.

Kongres Nowej Prawicy, czyli szkolnictwo całkowicie zdecentralizowane i sprywatyzowane.

Jak łatwo się domyśleć, w korwinistycznej wizji państwa, władza nie powinna w żaden sposób mieszać do wychowania i edukacji dzieci. To logiczna implikacja światopoglądu opartego na jak najszerszej autonomii rodziny, w której ojciec panuje nad latoroślami niczym rzymski pater familias. Oczywiście krokiem następnym będzie zniesienie państwowego finansowania edukacji, zwłaszcza na szczeblu uniwersyteckim, oraz likwidacja MEN. Według partyjnych wyliczeń, pozwoliłoby to na zaoszczędzenie około 30 miliardów złotych każdego roku.

Pomijając mój sprzeciw dotyczący braku kontroli nad treściami przekazywanymi uczniom, nie wiem w jaki sposób oświata na poziomie podstawowym lub gimnazjalnym miałaby zaistnieć na wolnym rynku. Kto zainwestuje w niewielką szkółkę na zabitej dechami wsi? Czy w skrajnie liberalnym świecie, poradzą sobie małe, z definicji nierentowne szkoły, biblioteki, domy kultury i muzea?

Partia Libertariańska, czyli odseparowanie państwa od edukacji, na wzór rozdziału państwa od kościołów.

Co do istoty, libertarianie stoją po jednej stronie z korwinistami, uważając, że obecne, szkolnictwo państwowe jest niskiej jakości (trudno się nie zgodzić), służy do indoktrynacji i ograniczaniu wolności jednostek. Obecną sytuację, według PL, można uzdrowić poprzez zniesienie obowiązku szkolnego, państwowych egzaminów, umożliwienie edukacji domowej i... niestety wprowadzenie dowolności w wyborze programów nauczania. Mając na uwadze to ostatnie pozostaje mi zazgrzytać zębami. Jeśli mam wybierać między ograniczeniem wolności ucznia (jakim są treści płynące z MEN) a zamachem na rozsądek i racjonalizm, to stawiam na to pierwsze. Dlaczego – tłumaczyłem w jednym z poprzednich tekstów.

Prawo i Sprawiedliwość, czyli wychowawcza neutralność szkoły jest szkodliwa.

Z typową sobie gracją, PiS rozpoczyna niemal każdy postulat od postawienia diagnozy jasnej jak peruwiańskie Słońce: wina Tuska! Z dalszej lektury programu Prawa i Sprawiedliwości dowiedziałem się m.in., że – wbrew zarzutom liberałów – obecne szkolnictwo ogranicza się do przekazywania uczniom "wyłącznie" wiedzy i umiejętności. Podczas gdy przedstawiciele PL ubolewają nad państwową indoktrynacją młodzieży, Kaczyński i spółka żądają aby szkoła wspierała rodziców w dziele wychowywania, ukulturalniania i przekazywania wzorców moralnych. Środkiem do celu miałoby być zwiększenie liczby godzin historii, zajęć pozalekcyjnych oraz położenie nacisku na kształcenie patriotyczne. Poza tym, zwłaszcza w sferze badań naukowych, Prawo i Sprawiedliwość nie oferują niczego poza banałami typu: zwiększymy dotacje i wesprzemy doktorantów

Platforma Obywatelska, czyli nie ma nauki bez humanistyki.

Jaka jest Platforma każdy widzi. Sporo o najbliższych planach partii rządzącej w kwestii edukacji, można było się dowiedzieć z konferencji i wywiadów przeprowadzonych na początku tego roku. Lena Kolarska-Bobińska wyjawiła m.in. pomysł "pakietu dla humanistyki", zakładającego wsadzanie przedmiotów humanistycznych wszędzie gdzie się da i tam gdzie się nie da również. Polegałoby to na tym, aby do nauki np. filozofii, zmusić również studentów typowo technicznych kierunków studiów, a nawet uczniów szkół średnich. 

Dalsze obietnice PO dotyczą sfery finansowania oświaty i nauki. Według nich do roku 2020 nakłady na badania miałyby osiągnąć poziom 1,7% PKB. To dużo – przypominam, że jak dotąd nakłady na rozwój nie przekraczają nawet 1%. Połowę koniecznych funduszy w założeniu mieliby zapewnić prywatni inwestorzy. Oj, żeby te prognozy się spełniły...

Ruch Narodowy, czyli odbijemy szkolnictwo z rąk lewaków!

Powyższy cytat wyszedł z ust Roberta Winnickiego, gdy odwołano debatę na Uniwersytecie Warszawskim. Jak stwierdził dalej: Musimy uwolnić je [szkolnictwo wyższe] od tych wszystkich obłędnych gender studies, postkomunistycznego betonu i dominacji michnikowszczyzny. Ta wojna rozpoczęła się już jakiś czas temu, ale nie łudźmy się – nie będzie ani łatwa, ani szybka. Wiele to mówi o radykalnej wizji zmian koniecznych w Polsce, nie tylko zresztą w sferze edukacji.

W kwestii szkolnej, przedstawiciele RN mogliby sobie właściwie podać ręce z PiSowcami. Jednym z głównych punktów w Deklaracji Ideowej narodowców, jest walka o zachowanie tożsamości narodowej i kształcenie młodzieży w klasycznym duchu patriotyzmu, z dala od liberalno-lewicowej propagandy (czyt. w zgodzie z katolicko-prawicową propagandą). Jedynym zamysłem RN, który zyskałby moją aprobatę, wydaje się likwidacja gimnazjów i powrót do 8-letniej szkoły podstawowej.

Sojusz Lewicy Demokratycznej, czyli najważniejsze to zachować publiczny charakter oświaty.

Postkomuniści w czytelny sposób streścili swój program oświatowy w dziesięciu krótkich punktach, spośród których trzy wydają się szczególnie interesujące. Po pierwsze, SLD podobnie jak Ruch Narodowy optuje za przywróceniem 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniej szkoły średniej. Po drugie, socjaldemokraci chcieliby wykorzystać obecny niż demograficzny na korzyść edukacji, poprzez zmniejszenie liczebności klas i zwiększenie ilości dodatkowych zajęć pozalekcyjnych. Po trzecie, partia poprze każdy projekt finansowania przez państwo podręczników a w przyszłość także e-podręczników. Niestety nie znalazłem informacji, czy dotyczy to jedynie szkół podstawowych, czy również średnich.


Twój Ruch, czyli zerwanie z paradygmatem narodowym i wyznaniowym.

Minionki Janusza Palikota ugryzły temat od innej strony, zarzekając się, że problemy gimnazjów, liczby godzin lekcyjnych czy kanonu lektur należą do kwestii wtórnych. Co jest więc istotne? Przygotowanie do samodzielnego myślenia, pracy w grupie i wypracowywanie kreatywności (jakież to proste, genialne i odkrywcze zarazem...). Aby osiągnąć te cele, TR chciałby reformy egzaminów, być może nawet poprzez wprowadzenie odgórnych form sprawdzania umiejętności pracy w grupach.

Interesujące jest to, że według lewicy, obecna oświata wymaga dalszego upaństwowienia, tak aby docelowo rodzice nie musieli bezpośrednio ponosić absolutnie żadnych kosztów. Pojawia się więc postulat odgórnego finansowania podręczników (wypożyczanych uczniom), obiadów na stołówkach, a nawet wycieczek szkolnych. W ramach ewentualnych zmian programowych, Twór Ruch apeluje o wprowadzenie przedmiotu "wiedza o zdrowiu", mającego wskazywać na zasady żywienia, higieny i profilaktyki. Tak sobie myślę: nie lepie byłoby zreformować materiał przerabiany na lekcjach biologii?


Rzetelnych i szczegółowych programów, w przestrzeni politycznej ze świecą szukać; kilka frazesów popartych nieuwierzytelnionymi danymi, to wszystko na co możemy liczyć. Najbardziej przytłaczająca wydaje się oszczędność politycznych zapewnień dotyczących postępu i badań naukowych. Lada dzień współczynnik młodych ludzi z wyższym wykształceniem może przekroczyć granicę 40%, tymczasem żaden polityk nie próbuje zaproponować remedium na postępującą dewaluację dyplomów, żenującą pozycję rodzimych uczelni w rankingach, czy kwilącym systemie stypendiów i grantów. Tak jak gdyby oświata kończyła się na podstawówce, w chwilach porywu na szkole średniej. O kwestiach typowo badawczych i zaangażowaniu naszych naukowców w międzynarodowe projekty badawcze, w ogóle nie ma co wspominać.


A was, które ogólniki przekonują najbardziej?
Może macie własną wizję oświaty i szkolnictwa wyższego?

03 Jun 23:22

Bóg gra w kości: Przemyślenia o naturze przypadku

by Adam Adamczyk

Mechanika kwantowa opisuje przyrodę jako absurdalną z punktu widzenia zdrowego rozsądku. 
I w pełni zgadza się z doświadczeniem. 
Mam więc nadzieję, że zaakceptujecie naturę taką, jaka jest – absurdalną.
~ Richard Feynman

Co powiedzieliby Newton, Einstein i inni święci fizyki, gdyby mogli spojrzeć "z góry" na gmach współczesnej nauki? Zapewne z rozczarowaniem rzuciliby hasłem w stylu – Nie o taki wszechświat walczyliśmy! – w czym wtórowałyby im duchy starożytnych filozofów. Choć obaj mistrzowie nigdy się nie spotkali, a jeden zrobił karierę na poprawianiu błędów drugiego, co do idei, hołdowali podobnej wizji rzeczywistości. Rzeczywistość ta miała być przewidywalna, pewna i podlegać stałym regułom pozwalającym z powodzeniem opisywać przebieg i skutki zachodzących w niej procesów.


Dziś wiemy, że to zdroworozsądkowe rozumowanie czasem zawodzi, ustępując miejsca losowości jako elementarnej zasadzie funkcjonowania świata. Przynajmniej świata w mikroskali. Potwierdził to już na początku ubiegłego stulecia Ernest Rutherford, prowadząc pionierskie badania nad radioaktywnością. Przyszły noblista długo rozważał zjawisko połowicznego rozpadu pierwiastków i nie mógł znaleźć żadnego klucza tłumaczącego dlaczego i kiedy dana cząstka się rozpadnie. Długie i bezskuteczne poszukiwania w końcu skłoniły fizyka do ułatwienia sobie życia poprzez sięgnięcie do statystyki. Podobnie działa bukmacher, nieznający poszczególnych wyników następnej kolejki ligowej, ale potrafiący dzięki prawdopodobieństwu ustawić kursy w taki sposób aby zawsze wyjść na swoje. Rutherford na podstawie niepewnych wyników wysnuł ogólne i uśrednione zależności. Nie mamy zielonego pojęcia kiedy, dajmy na to pojedynczy atom węgla C14 rozpadnie się – może nastąpi to za minutę, może za milion lat – ale obserwując próbkę złożoną z bilionów atomów tego węgla, zauważamy wymierną tendencję. I tak, po pół wieku przyglądania się próbkom dostrzeżemy, że rozpadło się niecałe pół procenta atomów, po stu latach ponad procent, a po sześciu tysiącach lat, połowa całej substancji. Ile byśmy próbówek z C14 nie przygotowali, wyniki zawsze będą bliźniacze.


Czym dalej uczeni brnęli w kwantowy las, tym częściej odczuwali potrzebę sięgnięcia po prawdopodobieństwo. Nieoznaczoność, superpozycja, fluktuacje próżni, i każda inna z pojawiających się na horyzoncie zagwozdek, wymagały uwzględnienia elementu losowości. A mówiąc "losowość", mam na myśli prawdziwą niemożność przewidzenia przyszłości. Kiedy rzucamy monetą tak naprawdę tworzymy iluzję przypadku, bowiem to czy wypadnie reszka czy orzeł, jest skutkiem wielu możliwych do zmierzenia czynników: siły rzutu, oporu powietrza, kształtu monety i tak dalej. Posiadając odpowiedni zestaw danych, sprawny fizyk obliczy ze stuprocentową pewnością jaki wynik otrzymamy. Z mikroświatem jest inaczej, warunki zewnętrzne w żaden sposób nie zaburzają procesu rozpadu cząstki i nigdy nie damy rady bezsprzecznie przewidzieć przyszłości.

Prawdopodobieństwo napotkania elektronu w atomie wodoru.

Jako ludzie nie lubimy niepewności, mierżą nas niechciane niespodzianki i niepokoi niemożność zaplanowania swoich zadań. Nie czulibyśmy się bezpiecznie w świecie, w którym wystrzelony pocisk zmierza w niewiadomym kierunku. Dlatego też, jeśli z jakiegoś powodu usłyszałeś o nieprzewidywalności mikroświata dopiero po raz pierwszy, masz prawo pukać się w czoło z myślą: co to za brednie? Podobnie Einstein nie potrafił poważnie potraktować losowości jako cechy natury, uważając, iż wykorzystywanie obliczeń opartych na prawdopodobieństwie stanowi tylko półśrodek i plaster naklejony na lukę w naszej wiedzy. Kultura oraz doświadczenia płynące z codziennego życia w rzeczywistości dużych obiektów, wpoiły w nas przekonanie niezachwianej pewności świata. Otaczają nas bezpieczne schematy. Zdarzenie A, zawsze prowadzi do skutku B.

W pewnym sensie prawda leży po środku, między probabilizmem a bezwzględną pewnością. Zwróćmy uwagę na zastanawiającą regularność przypadkowości. Jak wspominałem, pojedynczy atom promieniotwórczego węgla rozpada się nie wcześniej niż sam "zechce", co nie zmienia faktu, iż w większej próbce połowa atomów zawsze ulegnie rozpadowi po niecałych sześciu tysiącach lat. Gdyby rzeczywistość była naprawdę zwariowana i rządziła się pełnym przypadkiem, nie otrzymywalibyśmy tak niesamowitych regularności. Weźmy jeszcze prostszy przykład. Rzucając zwykłą kostką do gry w kształcie sześcianu, szansa na trafienie każdego z wyników powinna wynosić dokładnie 1/6. Z jakiegoś powodu zdziwiłaby nas sytuacja, podczas której w dziesięciu rzutach zawsze wypadała np. "jedynka". Zapewne zaczęlibyśmy węszyć podstęp i zarzucilibyśmy naszemu przeciwnikowi wywieranie jakiegoś wpływu na wynik. Okazuje się, że nawet losowość rządzi się określonymi prawidłami a wszechświat mimo wszystko zawsze dąży do uśrednienia.

Gdzieś w tym rejonie rozważań, powinniśmy poszukiwać odpowiedzi na pytanie, dlaczego wszechświat z wierzchu wydaje się tak niesamowicie stabilny. Dlaczego rzucona piłka porusza się po ściśle określonej trajektorii, a my nie potrafimy przeniknąć przez ścianę. Wszystko dlatego, że chociaż na najniższym poziomie wszystko zbudowane jest z kwantowych kości do gry, to jest wykonywana tak wielka ilość rzutów, że wszelkie odchylenia i anomalia nikną. Szansa na dostrzeżenie gołym okiem jakiegokolwiek kwantowego zjawiska staje niewyobrażalnie mała; na tyle, że pozostaje bez praktycznego znaczenia.

Wziąwszy to wszystko pod uwagę, macie prawo wątpić, czy prawdopodobieństwo należy postrzegać jako istotną cechę rzeczywistości. W końcu co zmienia w naszym życiu szansa jedna na centylion lub mniejsza? W rzeczy samej dla naszego codziennego funkcjonowania powyższe kwestie pozostają bezwartościowe, ale z perspektywy ogółu wszechrzeczy, rodzą się niebagatelne problemy.

Powstanie świata – historia prawdziwa?

Pewnie słyszeliście o twierdzeniu, jakoby miliard małp naciskających przypadkowo klawisze miliarda maszyn do pisania, mógłby przypadkiem spłodzić któreś z dzieł Szekspira, jeżeli tylko zapewni im się dostatecznie długi okres czasu. Czymże jest niewyobrażalnie obszerny wszechświat ze wszystkimi drobnymi niezwykłymi zjawiskami i wszechobecnymi trybikami, jeśli nie owym miliardem małp? Nie siląc się na jakieś wysublimowane teorie, możemy dojść do prostego wniosku: jeżeli prawa fizyki czegoś nie zabraniają, a szansa jest większa niż zero, to pewnie takie zjawisko już gdzieś miało miejsce.

Stąd bardzo blisko do arcyważnych implikacji o charakterze filozoficznym. Na tej bazie wiele osób od nowa rozpatruje potrzebę istnienia boskiego zegarmistrza, przeciwstawia się paradoksowi Fermiego, czy też przyjmuje jako pewnik zasadę antropiczną. Nie ma znaczenia jak nieprawdopodobny był scenariusz powstania wszechświata, którego parametry fizyczne ukształtowały gwiazdę z planetą o warunkach pozwalających na narodziny skomplikowanej maszynerii nukleinowo-białkowej, siedzącej teraz przed komputerem i dumającej nad naturą tego wszystkiego. Jeżeli tylko szansa wynosiła więcej niż zero to mogło się zdarzyć. Jeśli zaś ponad tym wszystkim istnieje jakiś wyższy wymiar nieskończonego multiuniwersum, ten wszechświat powstać wręcz musiał.

Musimy trzy razy zastanowić się zanim powiemy nigdy. Bo między wydarzeniem nieprawdopodobnym a niemożliwym istnieje co najmniej tak wielka różnica jak między czymś a niczym.

Literatura uzupełniająca:
K. Ferguson, Ogień w równaniach. Nauka, religia i poszukiwania Boga, przeł. P. Amsterdamski, Poznań 1994;
L. Krauss, Wszechświat z niczego. Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?, przeł. T. Krzysztoń, Warszawa 2014;
J. Gribbin, W poszukiwaniu kota Schrödingera. Realizm w fizyce kwantowej, przeł. J. Bieroń, Poznań 1997.

Zobacz też:


03 Jun 23:19

Belfer

Skąd się wzięło słowo "belfer"?
03 Jun 23:19

Lód, lody

Czym się różni "lód" od "lodów"? Jak nazywamy przysmak lodowy?
02 Jun 22:19

Unified Remote Full v2.14.2 APK

by noreply@blogger.com (chathu_ac)

Easily the most feature-filled Android-PC remote. Turns your Android device into a WiFi or Bluetooth remote control for your Windows PC !
Read more »
02 Jun 01:57

W oku patrzącego

by Slwstr

Prawdopodobnie już się zorientowaliście, że mój blogasek nie jest miejscem, na które wrzucałbym żółte, różowe czy jakiekolwiek inne karteczki motywujące. Ale z drugiej strony, gdybym miał zamieszczać mądrości, to mogłyby one mieć taką postać, ładną:

30 May 19:19

Ulepszamy zestaw Play Online na Kartę

by Krzysiek Sylwerski

Od 30 maja poprawiamy zestaw Play Online na Kartę :-)

  • Obniżamy cenę zestawu, z 189 zł na 159 zł.
  • Dodajemy większy pakiet danych na start, zamiast 300 MB jak do tej pory jest 500 MB.
  • W zestawie znajduje się Huawei E5330

Startery-Wizualizacja-AIO-router

HUAWEI E5330 to mobilny router WiFi o kompaktowych wymiarach, dzięki któremu uzyskasz bezprzewodowy dostęp do Internetu. Możesz połączyć z Internetem swojego laptopa, telefon, iPada czy konsolę do gier – do 10 urządzeń jednocześnie.

Urządzenie zapewnia dostęp do transmisji danych 4G Play z szybkością pobierania danych do 21.6 Mbps oraz wysyłania do 5.76 Mbps. Funkcja szybkiego startu sprawia, że router jest w pełni gotowy do pracy już po 5 sekundach.

Szczegóły na stronie usługi http://www.play.pl/oferta/play-internet/internet-na-karte/

Zestaw można kupić od dziś w e-shopie oraz w salonach Play.

PS: Kolejne zadanie w wyścigu o LG G2 pojawi się tym razem na Facebooku :-)

30 May 19:17

Matka, mać, maciora, macica, macierz

Odcinek o dawnych nazwach matki.
30 May 19:17

Królik

Czy "królik" ma związek z "królem"? Odcinek o dziwnych losach nazwy zwierzęcia.
30 May 19:17

Warszawiak, warszawianin

Jak nazywamy mieszkańca Warszawy?
30 May 19:17

Włocławek, Inowrocław, Wrocław, Warszawa

Skąd się wzięły nazwy kilku polskich miast?
30 May 19:17

Pijany w sztok, trup

Co znaczy "sztok" w znanym wyrażeniu mówiącym o człowieku upojonym alkoholem? Skąd pochodzi słowo "trup"?
29 May 19:52

Short: Yummy Pie

New Cyanide and Happiness Short.
29 May 19:45

[humor] Szczery zwiastun "Alicji w Krainie Czarów"

by Filmy Fantastyczne
Ekipa ze Screen Junkies zrealizowała kolejny "szczery zwiastun" i tym razem na warsztat wzięła "Alicję w Krainie Czarów" Tima Burtona. Uwaga na ataki śmiechu!
29 May 19:45

[wideo] Wszystkie wpadki z "Niepamięci" w 14 min

by Filmy Fantastyczne
Już 6 czerwca premiera "Na skraju jutra" - nowego filmu SF z główną rolą Toma Cruise'a. Z tej okazji, ekipa Cinema Sins prezentuje wszystkie wpadki z poprzedniej produkcji z tym aktorem - "Niepamięci".
28 May 09:06

Tajemnicze, opuszczone miejsca na Podkarpaciu

by rafik12
Tajemnicze, opuszczone miejsca w naszym regionie.
Opuszczony internat w Sandomierzu
28 May 09:04

[wideo] Obejrzyj sieciową serię "Street Fighter"!

by Filmy Fantastyczne
Jakiś czas temu zapowiadaliśmy internetowy serial "Street Fighter: Assassin's Fist". Machinima wypuściła już do sieci wszystkie odcinki i warto je obejrzeć. Nad całością unosi się duch kultowej serii bijatyk od Capcomu, która czuwała nad projektem!
28 May 08:33

How to Combine Multiple Internet Connections to Increase Download Speed

by Kaushik

Most people have access to more than one internet connection. There may be a cable Ethernet connection at home, a community Wi-Fi, and multiple 3G/4G connections via as many cell phones. Despite having so many different connection possibilities, you can only connect through one at a time on your computer.

Dispatch-proxy is a free and open source tool that essentially combines multiple internet connections into one single pipe. You can combine as many Wi-Fi networks, wired Ethernet connection, 3G or 4G connections you have access to, to one big load balanced connection.

combine-connections

Dispatch-proxy functions by creating a local proxy on your machine that will dispatch every incoming and outgoing connection to a different network interface, allowing you to make the most of every available connection. The load balancing happens automatically but you can also prioritize the available networks in order of speed or reliability so that the faster (or more reliable) connection handles majority of the data packets.

A threaded download manager will be able to get the most out from this setup. BitTorrent download speed will also significantly increase.

How to install Dispatch-proxy

Dispatch-proxy requires the Node.js runtime, so first download and install Node.js on your computer

To install dispatch-proxy, open the Command Prompt as administrator. On Windows, type "cmd" in the search menu/start screen, right-click on the Command Prompt icon and then click on "Run as administrator".

In the command prompt, run “npm install -g dispatch-proxy”. This will automatically download dispatch-proxy from an internet repository and install the same.

installation

You can check if dispatch-proxy is correctly installed by running the command “dispatch -V”. (Note the capital V). This should print the current installed version of dispatch-proxy (not necessarily 0.1.2 as shown in the screenshot).

check

How to run Dispatch-proxy

Dispatch-proxy supports two types of proxies: SOCKS5 proxy and HTTP proxy.

  • HTTP proxy interprets traffic only at the HTTP level and should be used only for web surfing and downloading through HTTP servers.
  • SOCKS5 proxy establishes connection at the TCP level and provides authentication support, and supports any kind of protocol over any port. If you use applications such as Skype and BitTorrent, you should be using a SOCKS5 proxy.

To start a HTTP proxy, run the command “dispatch start --http”.

To start a SOCKS5 proxy, run the command “dispatch start”.

dispatch-start

The program will start a proxy at localhost:1080, and then list all IP addresses the program will be dispatching requests to.

Assigning Priorities to Network Connections

You’ll notice that the IP addresses are preceded by the characters “@1”. This indicates that each IP address associated to each internet connection has been assigned a priority of 1, or equal priority.

You can also specify exactly which internet connection you wish to dispatch to, and also assign a priority to each interface.

Right now, the dispatch utility only supports IPv4 addresses. If your network interface uses public IPv6 addresses, you must use the associated local IPv4 address of the interface. To find out the IP addresses of each network interface, run the command “dispatch list”. This will lists all available network interfaces and their respective local addresses.

list

Here you can see all network interfaces and their IPv4 addresses. Note down the IPv4 addresses of all your physical network interfaces, in my case, the “MBlaze USB Modem” and “Wireless Network Connection”.

You can also find out the IP addresses of each network interface from the Network and Sharing Center. Here you will see all your active connections. Click on a connection to see its status, and then click on the “Details” button. Do this for each of your active connections and note down all IP addresses.

networks

ip-address

To assign priorities to each IP addresses, type the IP address followed by @priority_number after the “dispatch start” or the “dispatch start –http” command. Such as,

dispatch-start-priority

In this example, incoming connections will be dispatched to 17.254.238.77, 7 times out of 10, and to 192.168.0.100, 3 times out of 10.

How to use Dispatch-proxy

Using dispatch-proxy is like using any other proxy. Open the internet application’s proxy configuration settings and enter the proxy address “localhost” and the port number as printed by the dispatch command.

If you started an HTTP proxy, enter the address printed by “dispatch start –http” in the HTTP field. If you started a SOCKS5 proxy, do the same but in the SOCKS field.

proxy-setting

The program will now start using the dispatch proxy which will dispatch traffic through all your active connections at the same time.


© Instant Fundas, 2020
23 May 20:57

Gdzie na spacer w Rzeszowie? Lista atrakcji!

by resinet
Nie nudź się w weekend! Zapoznaj się z naszym zestawieniem najciekawszych miejsc w Rzeszowie i wybierz na wycieczkę po mieście!
23 May 11:21

Sejm, parlament

Skąd się wzięły nazwy: "sejm" i "parlament"?
23 May 08:07

Galancie, galanto

W piosence z początku XX wieku śpiewano: "W kamienicy u rzeźnika bal, galanto gra muzyka". Co znaczyło "galanto" ("galancie")?
22 May 10:30

Ostracyzm

Skąd pochodzi słowo "ostracyzm" i co wspólnego ma ze... skorupką?
22 May 10:00

Short: Stargazing

New Cyanide and Happiness Short.